Od jakiegoś czasu tradycją dla mnie stało się, że niedziele spędzam w piżamie - z dobrą książką, przy laptopie, oglądając filmy i seriale. Jednym słowem - lenistwo pospolite.
I zawsze jest tak, że kiedy mamy coś zaplanowane na weekend (coś, czego robić nam się zwyczajnie nie chce), to w piątek odpoczywamy - bo mamy do tego pełne prawo, w soboty, które przydałoby się poświęcić na zrobienie owej rzeczy, również odpoczywamy, a w niedziele, ostatni dzień, ekm... odpoczywamy. ;)
Powyższe obrazki są jak najbardziej prawdziwe, za to do gromkiego śmiechu doprowadził mnie ten poniższy...
:D
Miłej niedzieli,
ściskam serdecznie.
W.
2 komentarze:
Lubię takie niedziele... czasem są potrzebne :)
P.S. Kiedy teraz myślę o tym dyniowym wypadzie też się śmieję do łez :) otóż już donoszę. Szklanka dyni poszła do ciasta... ;D potem ugotowaliśmy zupę (Bardzo Mądry Mężczyzna jest mistrzem!), i reszta czeka w zamrażarce na swój czas :) pewnie coś upiekę znowu...
Oj, mnie też :) Chociaż po nich jestem jeszcze bardziej rozleniwiona ;)
Hmm, to rzeczywiście sześć kilo było niezbędne, hah!
Prześlij komentarz